Prognozy meteorologiczne na nadchodzący długi weekend majowy wydawały się być
niemal katastrofalne - intensywne opady deszczu, chłodno, wietrznie za sprawą
wędrującego przez Polskę z zachodu na wschód frontu atmosferycznego.
Nie przejmując się zbyt doniesieniami biura prognoz w piątkową noc "toczyliśmy" się pociągiem
z Łodzi do Zagórza. Po ponad pół doby stłoczenia w trzech pociągach ujrzeliśmy napis "Zagórz" - ostatniej stacji
dla wszystkich udających się na odpoczynek w Bieszczady, no i dla nas - mających chęć przemierzyć na rowerach
dystans ponad 240 km dzielący Zagórz i Krynicę Zdrój.
Było ciepło i słonecznie, tylko wiatr nieco utrudniał jazdę, bowiem uparcie wiał z południowego-zachodu,
to znaczy prawie zawsze nam w twarz. Jechaliśmy urokliwymi, prawie nieuczęszczanymi i bardzo dziurawymi
drogami, odwiedzając po drodze zabytkowe drewniane cerkwie z XVII-XIX wieku. Najbardziej przypadły nam do gustu
grekokatolickie kościoły w Kwiatoni, Kotaniu, Miroli (Słowacja), Bartnem i Powroźniku. Emocjonujący był przejazd
gruntową, bardzo błotnistą drogą pomiędzy Świątkową Wielką i Bartnem, poprzecinaną kilkunastoma potokami.
Czwartego dnia rowerowej wędrówki cali i zdrowi dojechaliśmy do słonecznej, ale bardzo wietrznej Krynicy, gdzie po chwili wytchnienia
w parku zdrojowym, zaopatrzyliśmy się w symboliczne prezenty dla najbliższych i udaliśmy się w długą, monotonną, drogę
powrotną do Łodzi.
Beskid Niski okazał się wyjątkowo łaskawy, był bowiem jedynym regionem kraju, gdzie podczas długiego
weekendu majowego nie spadła ani jedna kropla deszczu :-). Wędrówkę po tym regione polecamy wszystkim, którzy spragnieni są
odpoczynku od gwarnych miast i modnych, komercyjnych regionów turystycznych. Beskid Niski jest nadal nieodkryty przez
turystów, a oferuje piękne widoki i wspaniałe, unikalne na skalę kraju zabytki architektury drewnianej!
|
|